czwartek, 12 czerwca 2014

14. Małe słowa o dużym znaczeniu.

Biegł koło niej dość szybkim truchtem. Fale obmywały ich stopy. Zdjęcie butów okazało się trafionym pomysłem. Na plaży nie było żadnych ludzi. Ba! W pobliżu nie dało się dostrzec żywej duszy. Cóż się dziwić. Każdy w miarę normalny człowiek na wypoczynku nie wstaje o 6 rano i nie idzie na   półtorej godziny pobiegać. Musiał przyznać, że miała kondycję. Był zdziwiony, że jeszcze nie padł martwy na piach, ale ta okazja przebywania z nią sam na sam mogła w najbliższym czasie się nie powtórzyć. Kochał ją. I nareszcie dorósł do tego, że się przyznał przed samym sobą. Od ich pierwszego spotkania w Soczi był nią zauroczony. 
- Tak, teraz myślę o tym w czasie przeszłym. - pomyślał. Jednak jego uczucia nie zmieniły się, a może i zmieniły? Ale na lepsze! Teraz nie jest nią zauroczony. Teraz jest w niej zakochany. Jej kucyk podskakiwał na wszystkie strony. Stopy stawiała równo, nawet o tym nie myśląc. Miała to tak wytrenowane. Nawet na chwilę nie zmniejszała tempa, ale też go nie przyśpieszała. Brązowe oczy wyrażały zadumę. Tak, wyraźnie nad czymś myślała. Była tak skupiona, że spokojnie mógł się jej przyglądać. Mógł się założyć, że nawet, gdyby stado słoni nagle przed nimi przebiegło, to by tego nie zauważyła. Biegli tak jeszcze kilka minut. Dziewczyna stopniowo hamowała, aż w końcu przystanęła. On znowu się zamyślił tak, że gdyby go nie chwyciła za rękę to na pewno pobiegłby dalej. Kiedy go dotknęła, przeszły go deszcze. Takie najmilsze dreszcze pod słońcem. 
- Ej, Kuba! Ej! Wracamy?- krzyknęła
- Tak, ja, co?- spytał.
- Kubuś się zamyślił?
- Tak, troszeczkę.
- A nad czym tak myślałeś? - zapytała i uśmiechnęła się szeroko.
- Kocham cię. - wypalił.
- Też cię kocham... bracie.
- Nie, nie zrozumiałaś mnie.
- No mówię, że też cię kocham.
- Ale ty mówisz, że kochasz mnie jak brata, a ja cię nie kocham jak siostry.
- Czyli mnie nie kochasz?
- Kocham, ale nie jak siostrę.
- Tylko jak kogo Kubuś?
- Jak chłopak dziewczynę, ale ja cię nie kocham jak zwykły chłopak, zwykłą dziewczynę, bo ty nie jesteś zwykłą dziewczyną, tylko niezwykłą. Strasznie cię kocham, właściwie od dnia, w którym się spotkaliśmy, rozumiesz?
- Mniej więcej, tylko nie wiem co powiedzieć.
- Nie musisz nic mówić. - gdy tylko skończył to mówić, pocałował ją najpiękniej jak tylko umiał. Starał się wyrazić w tym pocałunku wszystkie uczucia do niej. Gdy skończyli, uśmiechnęli się do siebie.
- Też cię kocham Kubuś.- powiedziała i teraz to ona go czule pocałowała. 
- To chyba już możemy wracać.- stwierdził Kot.
W drodze powrotnej śmiali się i rozmawiali. Genialnie czuli się w swoim towarzystwie. Kiedy znaleźli się blisko hotelu Kuba zapytał: 
- Alu, czyli teraz jesteśmy razem?
- No tak. 
- Będziemy im mówić czy nie? 
- Nie będziemy mówić. Będziemy pokazywać. Zrobimy konkurs kto pierwszy się skapnie, ok?
- Dobra. Kogo obstawiasz?- zapytał
- Może Stocha? Albo Stefka?
- A ja Maćka, albo Kubackiego...
- Kubackiego? Coś ty on by się nie zoriętował jak świnia by przed nim przeleciała.
- Kogo mi to przypomina? :D
- Co?
- Nic, nic. Mówię, że cię kocham. - powiedział.
 Weszli do hotelu. Ich ręce rozłączyły się z uścisku. Skierowali się do pokoju, który dziedzili z Martą. Kiedy otworzyli drzwi zobaczyli, że blondynka jeszcze śpi. Przebrali się i odświeżyli, ponieważ trochę się zmęczyli na treningu. Była 10, a Marta ciągle drzemała w najlepsze. Nawet Dawid już wstał. Właśnie teraz był u nich w odwiedzinach. Trochę już nudzili się, bo nie mogli nawet normalnie porozmawiać, żeby nie obudzić dziewczyny.
- Ja chyba jednak ją obudzę, bo śniadanie kończy się za pół godziny. - stwierdził Dawid.
Na to Kuba wyszedł do łazienki ze szklanką. Po chwili wrócił, a w naczyniu była woda. Niewiele się zastanawiając, podszedł do łóżka Mrty i wylał na jej stopy ciecz. Ta szybko się zerwała i nie wiedziała o co chodzi. - Śniadanie się kończy zaraz, więc pomyślałem, że zrobię ci tą przysługę i cię obudzę.- powiedział wspaniałomyślnie Kotek
- Dziękuje, jaki ty kochany, ale nie można było obudzić mnie normalnie?
- spytała lekko zdenerwowana blondynka. I poszła się ubierać. Po 10 minutach, gotowa stanęła przed nimi i zapytała: 
- No ruszycie się na to śniadanie czy nie?
Nic nie mówiąc, ruszyli w kierunku hotelowej restauracji.
                                        **********************
I kolejna odsłona za nami. Myślę, że w pewnym sensie przełomowa. Główna bohaterka znalazła swego księcia z bajki. Aldona, zgadłaś!
I narracja w tym roździale też była inna. Mam nadzieje, że się podobała.
Strasznie się ostatnio opuściłam w odwiedzaniu Waszych blogów, ale na prawdę miałam mało czasu. Postaram się nadrobić zaległości jak najszybciej. I jest nowa ankieta. Pozdrawiam i do następnego.

                               CZYTASZ=KOMENTUJ