środa, 20 maja 2015

Epilog.

- No i jak wam poszło?- zapytałam mojego męża.
- Powiemy ci potem. - odpowiedział.
- No proszę...
- Nie.
- To ja też nic ci nie powiem.
- Co masz na myśli?
- Nic. Potem ci powiem.
- Dobra. Będziemy za 20 minut.
- Mhmm. Pa.- powiedziałam i się rozłączyłam.
Tak jak obiecał Maciek, niedługo potem zjawił się pod naszym domem. 
- Cześć mamo! - wpadł z impetem i krzyknął nasz synek.
- Hej! Jak ci poszło?
- Wygrałem!
- Super! Tata dobrze kibicował?
- Bardzo dobrze, ale po zawodach zaatakowały go fanki.
- Jak dalej będziesz tak skakał, to ciebie też tak będą atakowały.
- Hej skarbie. - powiedział Maciuś.
- Cześć. 
- Już wiesz jak spisał sie nasz mistrz?
- Tak. 
- Skakał naprawdę świetnie. A ty też mi miałaś coś powiedzieć.
- Noo tak...
- Powiesz?
- Jestem w ciąży.
- Naprawdę?
- Nie, na żarty. 
- Ale świetnie! Piotruś, szłyszałeś? Będziesz miał rodzeństwo.
Rok później.
Nasza Tosia Ania ma już 4 miesiące. Szybko rośnie i jest śliczną dziewczynką. 
Już 6- letni Piotrek Tomek  uwielbia swoją siostrę. Ostatnio całą rodziną chodzimy na zawody w skokach narciarskich, w których startuje nasz syn. Trenuje on w zakopiańskim klubie pod czujnym okiem jego taty. Mamy nadzieję, że Tosia nie pójdzie w ślady rodziców i nie zostanie sportsmenką, a nawet jeśli zostanie, to będziemy jej kibicować z całego serca. Chciałabym, żebyśmy już zawsze byli tak szczęśliwi.
                             **********************************************
Tak, to już koniec. Trochę smutno :( . Wiem, że trochę krótki i pojawił się późno, jednak każdy wie co znaczy końcówka roku szkolnego... Mam nadzieję, że epilog i całe opowiadanie Wam się podobało. Nadal będę odwiedzać Wasze opowiadania. Dziękuję za każde wejście na mojego bloga. Proszę o komentarze i żegnajcie!

poniedziałek, 23 lutego 2015

20. Zawsze będę przy tobie.

Lipiec 2016r. Maciek:
- No hej kochanie, nie przeszkadzam?- zapytała Ala.
- Nie, co tam?- odpowiedziałem.
- Tęsknię. Bardzo. Chciałabym być teraz z tobą.
- Ja też. Ciągle o tobie myślę.
- Maciek!
- No co?
- Masz się skupić na zawodach.
- Okey, a co u ciebie?
- Ciągle treningi, a u ciebie?
- Nic ciekawego. Byłem pierwszy w kwalifikacjach.
- To świetnie! A co ze ślubem? Wszystko gotowe?
- Tak, wczoraj odebrałem obrączki.
- To dobrze. Muszę kończyć, zadzwonie jutro, pa.
- No hej, kocham cię.
- Ja ciebie też, pa.
I tak zakończyła się nasza rozmowa. Moja przyszła żona była na zgrupowaniu w Nowej Zelandii, a ja startowałem w LGP. Do naszego ślubu zostały 2 tygodnie. Postanowiłem pojechać do Dawida i Marty.
Po chwili już byłem pod domem Kubackich. Otworzyła mi blondynka.
Jej brzuszek było widać coraz bardziej. Spodziewali się bliźniaków. Dzieci miały przyjść na świat za niespełna 2 miesiące.
- No hej. Jak się miewa mamuśka?- spytałem.
- Witaj, dobrze, tylko chyba przywitamy kolejnych sportowców.- zaśmiała się.
- No to świetnie.
- No, genialnie, wiesz? - powiedziała i spojrzała na mnie z wyrzutem.
- Przynajmniej zdrowe będą.
- No wiem.
- Kiedy Dawid będzie?
- Niedługo powinien się pojawić. Pojechał na zakupy. A jak przygotowania?
- Dobrze, tylko już jestem trochę tym wszystkim zmęczony. Ciągle jakieś sprawy do załatwienia, ale najgorsi są ci dziennikarze.
- Cóż się dziwić. Najpopularniejsza para sportowców w Polsce i jedna z najsławniejszych w Europie bierze ślub.
- Tak, tylko nie chcieliśmy takiego rozgłosu. To miała być tajemnica, nie wiem jak oni się dowiedzieli.
- Spokojnie, nie denerwuj się tak. O, Dawid przyjechał.
I rzeczywiście, po chwili blondyn wszedł do domu, ale nie był sam. Za nim pojawił się Żyła.
- No hej, hej.- powiedział Piotrek.
- Cześć.- odpowiedziałem.
- Jak ja cie dawno nie widziałem Maciek, ale ty urosłeś.- powiedział.
- Widzieliśmy się dwie godziny temu, a nie rosnę od jakiś ośmiu lat.
- Oj przecież wiem, ale chciałem, żeby ci się milej zrobiło.
- A co ty tu robisz?- zapytałem.
- Spacerowałem sobie po tych kwalifikacjach i spotkałem kibiców, a oni zabrali mnie na piwo. Potem poszedłem do sklepu i tam spotkałem Roszpunkę naszą.
- Baranie, poszedłeś na piwo z kibicami?
- Tak, a co nie można?
- Oj dobra. Zaraz cię odwiozę do hotelu.
- Okej.
- To my już pójdziemy. Do zobaczenia.- zwróciłem się do Kubackich.
- Cześć.- odpowiedzieli.
Zawiozłem Piotrka do hotelu i odprowadziłem do pokoju. Tam czekała na niego żona. Już ona się nim zajmie.
- Cześć.-powiedziałem do niej.
- Hej, co jemu się stało?- spytała patrząc na śpiewającego Żyłę.
- To są skutki konkursów w Zakopanem. Pa.
- No cześć.
Kilka dni później. Alicja:
Wysiadłam z samolotu w Warszawie. Po wszystkich kontrolach poszłam po swoją walizkę. Potem podeszłam do czekającego już Maćka.
- Cześć Kotku. - powiedziałam.
- Hej. Jak dobrze znowu mieć cię przy sobie. - powiedział i przytulił się do mnie.
- Jedziemy?
- Jedziemy.
Droga z Warszawy do Zakopanego była długa, ale bardzo miło spędziliśmy ten czas. Kiedy dotarliśmy do mojego domu było już późno, więc stwierdziliśmy, że Maciek zostanie u mnie na noc. Bardzo zmęczona, ale szczęśliwa w ramionach Kota, zasnęłam.
Idę długim korytarzem. Po drodze mijam dużo drzwi. Mam przeczucie, że stało się coś złego. Szybki telefon ze szpitala i brak wytłumaczeń. Pielęgniarka, która idzie tuż przede mną nie mówi nic, a z jej twarzy nic nie można wyczytać. W końcu wprowadza mnie do pomieszczenia, gdzie za biurkiem siedzi lekarz.
- Pani jest żoną Macieja Kota? - pyta.
- Tak, to ja. - odpowiadam zachrypniętym głosem.
- Pani mąż groźnie upadł podczas skoku. Nic nie mogliśmy zrobić. Bardzo nam przykro.
- Co? Co to ma znaczyć? Pan ze mnie żartuje?
- Niestety nie, pani mąż nie żyje.
- Nie! Nie kłam! Maciek!
Budzę się. Szybko oddycham.
- To tylko zły sen. - myślę.
Ktoś mnie mocno przytula. Patrzę w jego stronę. To Maciek.
- Spokojnie, zły sen? - pyta.
Kiwam głową.
- Nie bój się. Kocham cię. Zawsze będę przy tobie.
***********************
I jest ten dodatkowy rozdział. Miał być miły i fajny, a wyszedł jak zwykle
:(. Proszę o komentarze, a za błędy przepraszam. Kibicujmy Polakom na Mistrzostwach. Ostatnio mogło być lepiej, ale nie jest źle. Na dużej skoczni będzie pięknie, a wczoraj nasze Panie pięknie pobiegły po brąz. Pozdrawiam i do następnego.

wtorek, 17 lutego 2015

Rzecz (nie)zbędna.

     Kochani!!!
 Jak już wiecie to opowiadanie niedługo się skończy. Ten post jest takim pożegnalnym. Nie sądzę, żeby był ważny, ale chciałabym, żebyście go przeczytali. 
 Na początek chciałabym bardzo Wam podziękować, za to, że byliście ze mną i wspieraliście mnie. 
Od  utworzenia bloga minął rok i dwa tygodnie. W tym czasie:
* było Was 13620!!! ( nawet nie wiedziałam),
* opublikowaliście 158 komentarzy, które tak bardzo mnie motywowały i podnosiły na duchu ( za     każdy z nich pięknie dziękuję z całego serca),
* pojawiły się 24 posty (łącznie z tym, a jeszcze się jakieś pojawią),
* zyskałam 3 obserwatorów.
Niesamowici jesteście! Dziękuję!
 Następna sprawa: Publikować jeszcze jeden krótki rozdział, czy od razu epilog? Mam pomysł na niedługi, ale myślę, że miły rozdział (napiszcie w komentarzu).
Co do epilogu to mam do Was prośbę: wymyślcie imiona dla dzieci Ali i Maćka (chłopca i dziewczynki).
 Tak, jeszcze nie skończyłam, bo chciałabym przeprosić Was, że niekiedy nie komentuje waszych rozdziałów, ale te z listy czytam, tylko nie zawsze mam czas skomentować, ale mam zamiar nadrobić zaległości. Jeśli chcecie, to w komentarzu dajcie linki do waszych opowiadań, chętnie przeczytam 
(szczególnie te o reprezentantach Polski w skoki i siatkówkę).
 Teraz ciekawostka. Może niektórzy z Was się domyślili. Na początku główna bohaterka miała być 
z Maćkiem. Potem kilka osób go nie chciało, więc myślałam, że Ala znajdzie szczęście w związku 
Z Kubą, ale ewidentnie ciągnęło ją do Maćka, więc jest jak jest :).
 Na koniec przepraszam za wszystkie błędy, głupie rozdziały i za to, że pojawiały się one bardzo rzadko. Miło by mi było, jeśli w komentarzu napisalibyście, jak oceniancie mnie i to opowiadanie w skali 1-10. 
Zaczynają się mistrzostwa!!! Już! Teraz! Jutro!!! Liczę na wspaniałe emocje i medale, nadal myślę, że Kocurek powinien na nie pojechać, ale ja się na tym nie znam (może to i lepiej) i nie oceniam. Jak przewidujecie? Ile medali zdobędą Nasi Sportowcy ( ja liczę na 5).
Jeszcze raz dziękuję za wszystko, do następnego i pozdrawiam :*.

sobota, 17 stycznia 2015

19. Nasza własna bajka.


- No hej. Gotowa na wyjście? - spytałem mojej dziewczyny.
- Jakie znowu wyjście?- zapytała.
- No przecież mówiłem ci, że powiedziałem moim rodzicom, że mam dziewczynę, a oni bardzo chcą ją poznać. 
- Nie mówiłeś mi nic takiego.
- Serio? Nie mówiłem?
- Nie, nie mówiłeś.
- Upss, to musiałem zapomnieć, ale mówię ci teraz. 
- Na którą tam mamy być?
- O 17. 
- Co? Głupku za pół godziny?
- Noo.
- I co się kurde tak szczerzysz? Ja nie zdążę. 
- Fajnie się złościsz po prostu. No to idź się szybko ubieraj.
I poszła się ubierać. Chyba ją trochę zdenerwowałem, ale przynajmniej zrobiłem jej niespodziankę. Po dwudziestu minutach zeszła do mnie.
- No widzisz, trzeba było tak się złościć? Wyglądasz pięknie. 
- Dziękuję. Mówiłeś twoim rodzicom, że to ja jestem twoją dziewczyną?
- Nie, chcę zobaczyć ich miny.
- Tak, najpierw Kuba, teraz ty. Co oni sobie o mnie pomyślą?
- Spoko, przecież już cię znają. Mój tata był tobą zachwycony, mama zresztą też. Tata bardzo ci kibicuje. Jesteś jego ulubioną sportsmenką.
- To bardzo mi miło. To znaczy, że u was w domu mam już kibica?
- A bo to jednego! Mama też zawsze ogląda biegi, ale największym twoim kibicem jestem ja. 
- Ooo. To bardzo słodziutkie. Moja rodzina też bardzo ci kibicuje. Wiesz, skoki, taka mała rodzinna tradycja. 
- To bardzo dobrze. 
- Wiem, jedziemy?
- Tak, zapraszam. -powiedziałem i otworzyłem jej drzwi. Po 10 minutach byliśmy już w moim domu. Ala stanęła za mną, a ja zadzwoniłem do drzwi. Otworzył je tata. 
- Cześć. To jest moja dziewczyna. - powiedziałem, a ona wyszła zza mnie i powiedziała do mojego taty:
- Dzień dobry. Jestem Alicja.
- Cześć. Wiem, my się już znamy. -odpowiedział zaskoczony. 
- Wejdźcie.-dodał.
Zdjęliśmy buty i weszliśmy do środka.
- Hej mamo. To jest moja dziewczyna, Ala. -powiedziałem.
- Witam. Ala? Naprawdę? Bardzo się cieszę i gratuluje. -powiedziała. 
Moi rodzice od dawna bardzo lubią Kubacką, ale dzisiaj ich po prostu oczarowała. Pokochali ją mocno i nieodwracalnie. Cóż się im dziwić. Ja także oszalałem na jej punkcie jeszcze bardziej. Jej niesamowity, szeroki, szczery uśmiech wywoływał banana na twarzy każdego w pobliżu. Była idealna. Piękna, mądra, urocza, sympatyczna i wysportowana. Swoje nartki uwielbiała tak jak ja skoki. Oboje mamy dużą ambicję, ale to między innymi ona pomogła nam dojść na szczyt. Kiedy wychodziliśmy, moi rodzice kazali jej koniecznie odwiedzać ich bardzo często, a ona bez wahania przyjęła propozycję. Odwiozłem ją pod dom i powiedziałem:
- Jesteś niesamowita. Oczarowałaś ich, wiesz?
- Dziękuję. Masz świetnych rodziców. Wejdziesz?
- Dzięki. Nie, ale jutro chętnie cię odwiedzę. Już niedługo mam kolejny wyjazd. 
- Wiem, to do jutra.- powiedziała, dała mi buziaka na pożegnanie i poszła.
2 tygodnie później
Właśnie wróciłem z kolejnych zawodów LGP. Podjechałem pod dom, wziąłem walizki i wszedłem do budynku. 
- Hej! Już jestem! -krzyknąłem i wszedłem do środka. Tam zastałem coś, czego się zupełnie nie spodziewałem. Moi rodzice siedzieli w kuchni i w najlepsze rozmawiali z moją dziewczyną! Gdy mnie zobaczyła, zerwała się z krzesła i rzuciła się na mnie. Bardzo długo się przytulaliśmy, 
a potem spytałem:
- Co ty tu robisz?
- Nudziło mi się, więc odwiedziłam twoich rodziców. - powiedziała. A ty?
Przecież miałeś być później. 
- No, tak jakoś wyszło. 
- To dobrze, tęskniłam bardzo.
Potem cały dzień spędziliśmy razem. Wieczorem, gdy wróciłem do domu, mama zawołała mnie na rozmowę, ja już się boję.
- Co tam u ciebie synku?-spytała.
- Dobrze, a czemu pytasz?
- Jak się dogadujesz z Alą?
- Świetnie, ty chyba też ją lubisz?
- Tak, oczywiście, dlatego chcę ci coś doradzić.
- Ojej, co takiego?
- Nie możesz jej stracić, Maciek. Nie popełniaj błędu Kuby.
- Co ja? - krzyknął mój starszy brat.
- Nic, nie podsłuchuj.- powiedziała mu mama.
- Wiem mamo, że nie mogę jej stracić i nie zamierzam. - powiedziałem.
- To dobrze. 
4 miesiące później
Ala
- No gdzie idziemy?-spytałam.
- Już niedaleko.- odpowiedział Maciek.
Szliśmy ulicami Zakopanego. Po chwili byliśmy pod Wielką Krokwią.
- Skocznia? Serio?
- Tak. 
Weszliśmy na sam szczyt obiektu. Maciej zaczął siadać na belce startowej. 
- Choć.- powiedział.
- Już, idę. 
Siadłam koło niego i spojrzałam w dół, co okazało się błędem. Nie sądziłam, że to jest tak wysoko. Mój chłopak wziął mnie za rękę. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.
- Alicjo, wyjdziesz za mnie?- spytał. Bardzo mnie zaskoczył, ale za chwilę powiedziałam:
- Tak, oczywiście. 
Na moim palcu znalazł się piękny pierścionek. Nasze usta złączyły się 
w pocałunku. 
- Kocham cię.- powiedziałam.
- Ja ciebie też.
                         ***************************
Witam! Bardzo długo mnie tu nie było. Przepraszam. Wiem, narobiłam sobie u Was zaległości. Postaram się je nadrobić. Został nam już tylko epilog, ale pewnie trochę będziecie na niego czekać. Z tego rozdziału jestem nawet zadowolona, ale ocenę zostawiam Wam. Proszę 
o komentarze i do następnego.

piątek, 21 listopada 2014

18. Ślub i wyznanie.


- Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. - składaliśmy życzenia Marcie i Dawidowi. Nowożeńcy byli tacy szczęśliwi! Tłumy kibiców zgromadziły się przed kościołem, żeby choć przez chwilę zobaczyć swoich ulubieńców. Kilku było nawet przed hotelem, w którym miało odbyć się wesele.  
- Oni dotrą dosłownie wszędzie.- powiedział Karol już w środku. 
- Tak, są niesamowici.- rzekłam. 
Zabawa zaczęła się rozkręcać, a że na uroczystości obecnych było wielu skoczków, o dobry humor nie było trudno. Wśród tłumu było na prawdę dużo bardziej lub mniej znanych skoczków. Udało mi się wypatrzeć Kubę wraz z jego dziewczyną, która była w ciąży już trochę widocznej, był też Maciek. Trzeba było przyznać, że w garniturze wyglądał lepiej niż na skoczni. Dawno go nie widziałam na żywo, w telewizji owszem, ale to nie to samo. Dopiero teraz zauważyłam, że Kot sporo się zmienił. Zmężniał 
i stał się jeszcze bardziej przystojny. Kiedy go zobaczyłam, zrozumiałam jak bardzo za nim tęskniłam. Bardzo mi go brakowało. Chciałam do niego podejść, porozmawiać, ale się bałam. 
Tańczyłam z Kłosem. Trzeba przyznać, że trochę rzucał się w oczy, ale jak na swój wzrost tańczył świetnie. Raczej nikt nie był zaskoczony, że przyszłam z siatkarzem na wesele. Gazety ostatnio sporo o nas pisały, oczywiście połowa tego było plotkami jak na przykład to, że jesteśmy razem podczas gdy Karol od dwóch tygodni ponownie jest z dziewczyną, z którą rozstał się parę miesięcy temu. Olę poznałam i trzeba stwierdzić, że jest bardzo sympatyczna. Tańczyliśmy bardzo długo. Mamy kondycję, ale stwierdziliśmy, że troszeczkę odpoczniemy. Jednak odpoczynek nie był mi dany. 
- Hej. Moglibyśmy porozmawiać?- spytał Kuba.
- Tak. Już idę.- powiedziałam. Poinformowałam tylko mojego partnera, że wychodzę i poszłam za starszym Kotem.
- Dawno się nie widzieliśmy. Ładnie wyglądasz.- zaczął.
- Dziękuje. Ty też dobrze wyglądasz. 
- Pewnie zastanawiasz się, po co cię tu przyprowadziłem. 
 Kiwnęłam głową na potwierdzenie. 
- Chciałem cię przeprosić za to co ci zrobiłem. Wybaczysz mi?
- Ja już ci dawno wybaczyłam Kuba. 
- Dawid mi mówił, że nie najlepiej się czułaś po zerwaniu. 
- Tak, rzeczywiście tak było, ale już jest dobrze. I tak i tak kiedyś to by się skończyło. Nie byliśmy sobie pisani. Widzę, że jesteś szczęśliwy i się
 z tego cieszę.
- Dzięki. Ty też jesteś szczęśliwa? Mam nadzieje, że Karol dobrze się tobą opiekuje. 
- Jestem prawie szczęśliwa. Karol się mną opiekuje tak jak powinien. Jak przyjaciel. 
- Myślałem, że jesteście razem. 
- Nie. A co u ciebie?
- Dobrze. Trochę gorzej u mojego brata. Bardzo za tobą tęskni. Porozmawiasz z nim? 
- Tak, ale może kiedy indziej. Nie jestem jeszcze na to gotowa. Chodźmy już do środka. 
- Ok. Przedstawię cię Aldonie, mojej narzeczonej, jeśli oczywiście chcesz.
- Dobrze, z chęcią.

25.08.2015r. 
- Hej, to będziesz u nas o 13?- pytała Marta.
- Tak, tak cieszę się, że już wracacie. O której będziecie?- zapytałam.
- Pewnie tak ok. 14.Klucze masz?
- Oczywiście. To pa.
- Pa. 
Miałam przywitać moją przyjaciółkę i kuzyna, którzy wracają z podróży poślubnej. Do trzynastej miałam jeszcze kilka godzin. 
 Przed dom Marty i skoczka przyjechałam chwilę przed ustaloną godziną. 
Trochę posprzątałam i zrobiłam kawę. Po kilku minutach usłyszałam dzwonek do drzwi.
- To pewnie oni.- pomyślałam,-ale przecież mają klucze.
Poszłam otworzyć drzwi. Moim oczom ukazał się... Maciek!
Jego się tu nie spodziewałam. 
- Hej.- powiedział.
- Hej. Dawida nie ma.
- Wiem. Ja do ciebie. Wszystko było ustalone. - mówił i zdejmował buty.
- Czyli?
- Marta i Dawid wracają za trzy dni. Przedłużyli pobyt. Tobie powiedzieli, że wracają dzisiaj, żebym mógł się tu z tobą spotkać.
- Ale to skomplikowaliście. Nie mogłeś się ze mną spotkać normalnie?
- A przyszłabyś?
- No dobra, nie wiem, ale czemu tak bardzo chciałeś się spotkać? 
Chcesz kawy?
- Tak, poproszę. 
Ja i Maciej uwielbialiśmy kawę. Wiedzieliśmy ile mleka w niej lubimy i ile słodzimy. Po przygotowaniu przeze mnie napoju, kontynuowaliśmy rozmowę. 
- Chciałem się spotkać, bo bardzo za tobą tęskniłem. Dopiero jak cię straciłem, uświadomiłem sobie jak bardzo jesteś dla mnie ważna. Najważniejsza. Potrzebowałem dużo czasu, żeby zrozumieć, że bardzo cię kocham. Pewnie pomyślisz, że zwariowałem. Tak. Zwariowałem. Na twoim punkcie. Nie wierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia. Ona istnieje. Je jestem tego najlepszym przykładem. Kiedy cię zobaczyłem, byłem tobą zauroczony. Kiedy cię poznawałem, zakochiwałem się w tobie coraz bardziej, ale ty zaczęłaś spotykać się z Kubą. Byłaś szczęśliwa, a ja nie chciałem tego psuć. Potem mój brat cię zranił. Nie odzywałem się do niego przez miesiąc. No, a teraz zdobyłem się na to, żeby ci to wyznać.
- No nieźle. Tego się nie spodziewałam. Widzisz Maciek, jak zobaczyłam cię na weselu to zrozumiałam, że bardzo mi ciebie brakuje. Nawet nie wiem, kiedy się w tobie zakochałam.
- Czyli możemy być razem? 
- Oczywiście, że tak, Kocie.
                                      ********************
Znowu przepraszam, że tak długo musiałyście czekać. Mam sporo nauki, ostatnio nie miałam czasu i nastroju do pisania. W czytaniu Waszych blogów też mam zaległości, ale mam nadzieję, że je nadrobię. Rozdział oczywiście z okazji nowego sezonu! Mam nadzieję, że chłopcy będą skakać daleko. Pozdrawiam wszystkie i do następnego rozdziału. Za wszystkie błędy przepraszam, a teraz idę oglądać kwalifikacje

wtorek, 7 października 2014

17. Nowy kolega.


Maj, 2015r.

Choć słowa wypowiedziane przez pewnego chłopaka pod koniec grudnia zadały jej wiele bólu, to nie załamała się. Wręcz przeciwnie, stała się mocniejsza. Stwierdziła, że najgorszą rzeczą, jaką mogłaby zrobić, byłoby wtrącenie życia prywatnego do życia zawodowego. Tak więc zyskała jeszcze więcej motywacji i uporu, co przełożyło się na świetne wyniki. W Pucharze Świata kilka razy stanęła na najwyższym stopniu podium, a na Mistrzostwach zdobyła trzy medale każdego koloru! Sama zastanawiała się jak to możliwe, a media okrzyknęły ją największą niespodzianką mistrzostw, które w wykonaniu Polaków wyszły świetnie. A w życiu prywatnym za wiele się nie zmieniło. Tylko już nie utrzymywała kontaktów ze skoczkami. 
-Po co mam się rozpraszać?-pytała.
Z reprezentacji kontakt od grudnia miała tylko ze swoim kuzynem. Nie oznaczało to, że inni łatwo odpuścili. Oj nie! Szczególnie młodszy z Kotów długo nie chciał dać jej spokoju. 
Marta przygotowywuje się do ślubu. Parę dni temu Ala wróciła ze zgrupowania i od razu zaczął się zakupowy szał. Przyjaciółka ganiała ją po wszystkich jej ulubionych sklepach. Były w Krakowie w kilku galeriach. Dzisiaj właśnie wybierały dla suknię dla Marty. I nareszcie coś sobie wybrała! Dokupiły jeszcze pasujące do sukni buty 
i biżuterię. Po czterech godzinach zakupów zmęczone, ale z uśmiechami wróciły do domów.
Alicja
Gdy wjechałam na moje podwórko i miałam zaparkować tam gdzie zawsze, zobaczyłam, że stoi tam samochód, którego nigdy tu nie widziałam. Cacko było piękne. Nowiutkie, zadbane. Lubiłam samochody, więc nie mogłam oprzeć się bliższemu zapoznaniu się z nim. Gdy wszystko już zbadałam, wzięłam torbę z zakupami i ruszyłam do domu. Skierowałam się w stronę kuchni. Tam siedział roześmiany mój brat z równie rozbawionym... Karolem Kłosem.! 
- Co on tu robi?- spytałam.
- Bądź milsza.- pouczył mnie mój brat.
- No dobra, przepraszam, tylko ciekawe co ty byś zrobił, gdybyś wszedł niczego nieświadomy do swojej kuchni, a tam siedzi twój ulubiony siatkarz.
- Ok, ok. Karol przyjechał do mnie na kilka dni. 
- Będzie tu mieszkał?
- No...
- Ale czadowo!
- No wiem.
Podeszłam do mojego brata i niby na ucho, teatralnie się go zapytałam:
- A będę mogła go poprosić o autograf?
- Weź nie rób wiochy.
- Ale ja chcę autograf!!!- krzyknęłam głośno, zbulwersowana.
- Najpierw się ładnie przedstaw, pogadaj.
Jak brat kazał, tak podeszłam do Kłosa i powiedziałam:
- Cześć, jestem Alicja.
- Hej, Karol.- powiedział. - W rzeczywistości jesteś jeszcze ładniejsza niż w telewizji.- dodał. ( Ej, bo się zarumienię :D)
- Dziękuje. A ty nie wydajesz się wcale taki wysoki.
- Serio?
- Tak.
- Może pokażemy Karolowi góry?- zapytał Kacper.
- Tak. To świetny pomysł. To tylko się przebierzemy i weźmiemy potrzebne rzeczy. Ok? -spytałam.
- Dobra. - odpowiedzieli chłopcy.
Gdy byłam już gotowa, zeszłam na dół, gdzie już czekali na mnie siatkarze. Zjedliśmy szybko obiad i ruszyliśmy w drogę. Postanowiliśmy wejść na Giewont. Podjechaliśmy kawałek samochodem, a potem szliśmy na szlak. Podczas wchodzenia rozmawialiśmy na różne tematy.
- A jak właściwie się poznaliście? - zapytałam.
- Na jednym z turniejów klubowych. Nasze kluby były w tym samym hotelu. Parę razy spotykaliśmy się w naszej siatkarsiej paczce, czasami odwiedzaliśmy się nawzajem, a teraz gdy Kacper dowiedział się, że rozstałem się z dziewczyną i jestem w lekkim dołku, zaprosił mnie do siebie. - powiedział Wąski. 
- Fajnie, ale dlaczego nie wiedziałam, że się znacie?
- Nie pytałaś, to ci nic nie mówiłem. Poza tym to za dużo czsu na gadanie to ostatni nie mamy.- odpowiedział mój brat.
- Czemu nie macie?- spytał Karol.
- Bo większość dni w roku moja siostra ma zgrupowania albo zawody, ja też sporo wyjeżdżam i trenuje, Ala teraz pomaga swojej najlepszej przyjaciółce w przygotowywaniu ślubu, a czasami zamyka się w pokoju i nie chce z nikim gadać.
- Dlaczego?- Kłos nie odpuszczał.
- W zimę Ala miała dość bolesne rozstanie z chłopakiem. I nie utrzymuje już kontaktu ze skoczkami. Bardzo jej ich brakuje, chociaż nie chce się do tego przyznać.
- To ona i Kuba już nie są razem? 
(Tak, obgadujcie sobie moje życie uczuciowe, kiedy ja jestem obok.)
- Skąd wiedziałeś, że ja i Kot byliśmy razem?- zapytałam reprezentanta Polski.
- Pojawialiście się w mediach. Myślałem, że nadal jesteście razem.
- Nie, nie jesteśmy, ale możemy skończyć o tym gadać?
- Tak, przepraszam.
Resztę drogi spędziliśmy na dużo przyjemniejszych rozmowach.
Na szczycie robiliśmy sobie zdjęcia. Najbardziej podoba mi się to zrobione przez Kacpra mnie i Karolowi na tle gór.
- Dwoje mistrzów świata na jednym zdjęciu na tle gór. To się nazywa   
 lans.-zaśmiałam się do chłopaków.
- Tak. Zdjęcie z Karolem Kłosem: +10 do swagu :P. - odrzekł Kubacki.
  ( Nie Dawid tylko Kacper.)

Kilka dni później 

Z Karolem i Kacprem spędzam każdą wolną chwilę. Razem trenujemy, gramy, zwiedzamy, gotujemy i chodzimy z Martą na zakupy. Mój brat musi jednak trenować ze swoim klubem, więc czasami ja i Karol zwiedzamy sami. Byliśmy też na meczu Kacpra. Dawno nie spędzałam tak radosnych dni. Z siatkarzami nie wolno było być smutnym. Ciągle robiliśmy głupie i śmieszne rzeczy.
- Ej, może wybierzemy się na wspólne wakacje?- zaproponował Karol.  
   -Twoja dziewczyna też jest miłe widziana. -zwrócił się do mojego brata.
- Tak, ja też chętnie gdzieś bym pojechała.- powiedziałam.
- Kiedy?- spytał Kacper.
- Za kilka dni.- odrzekł Kłos.
- Nie mogę. Jedźcie sami.
- Ok.-powiedziałam.
- Spoko.- zgodził się siatkarz drużyny z Bełchatowa.
Spontaniczności też nam nie brakowało. W dwie minuty podjęliśmy decyzję, że za trzy dni wylatujemy do Hiszpanii.
- To skoro tak dobrze się dogadujemy to może Karolku pójdziesz ze mną na ślub i wesele do Dawida i Marty?- spytałam.
- Ależ oczywiście Alicjo, z wielką chęcią.- odrzekł.
                              ****************************
Wiem, że to jest opowiadanie o skokach i trochę o biegach, ale nie mogłam się powstrzymać od umieszczenia tu siatkarskiego wątku. Jeśli wam to się nie podoba to piszcie w komentarzach. Pozdrawiam i proszę o komentarze.

środa, 1 października 2014

16 cz.2 Niezapowiedziana wizyta.



- Kuba! Gdzie jesteś!? Chciałbym pogadać!- krzyczałem do starszego brata.
- Tu! Czego chcesz?- Zapytał.
- Jak jest z tobą i Alą? 
- Nijak. Ostatnio prawdę mówiąc jest okropnie. Prawie ze sobą nie gadamy, nie spotykamy itd.
- I ty mówisz to z takim spokojem?
- Mówię jak jest Maciek, a co cię to wogóle obchodzi?
- Hmmm pomyślmy... A no tak. Ty jesteś moim bratem, ona moją przyjaciółką, która jest zrozpaczona, bo twierdzi, że jej unikasz. To jak jest? Unikasz jej czy nie? 
- Ja nie wiem co robić. Nie możemy być razem, ale boję się ją zranić.
- Czemu nie możecie być razem? 
- Bo ja kocham kogoś innego. Naprawdę nie chciałem, żeby tak wyszło, ale stało się i czuje się serio strasznie głupio.
- Nie spodziewałem się tego po tobie Kuba. Dam ci jedną radę. Jeśli odwlekasz to, krzywdzisz ją jeszcze bardziej. Pa.

Alicja 

- Owórz drzwi!- krzyczał do mnie mój brat. 
- A ty nie możesz?- spytałam
- Dopiero co z treningu wróciłem. Zmęczony jestem.
 Tak, trening to najlepsza wymówka. Ja rozumiem, że siatkówka sportem łatwym i lekkim nie jest, ale chyba można się ruszyć.
Poszłam otworzyć drzwi. Pod nimi stała osoba, której teraz się chyba tu najmniej spodziewałam. 
- Hej. Mogę na chwilę?- zapytał.
- Tak, wejdź.- powiedziałam.
- Właściwie to może się przejdziemy? Chciałem pogadać.
 Wydawało mi się to lekko dziwne, że dwa dni przed Wgilią mój chłopak przychodzi i chce porozmawiać. Czy on na serio nie ma co robić?!
- Ok. Tylko się ubiorę. Założyłam ciepłe ubrania i wyszłam z domu.
- Co tam u was słychać? Jak Maciej po spotkaniu z Dianą?- spytałam.
- Wrócił bardzo zadowolony. Chyba coś z tego będzie. Dziękuje ci bardzo, że mu kogoś znalazłaś.
- Cieszę się. Ważne, że dał kogoś sobie znaleść.
- A co u ciebie?- zapytał, ale sprawiał wrażenie trochę nieobecnego, jakby zdenerwowanego. Chyba wcale nie wywlókł mnie na spacer tylko, żeby się zapytać co u mnie i rozmawiać o życiu uczuciowym swojego brata.
- Ok. Trochę mi nudno bez tych ciężkich treningów i zawodów. Przez najbliższe dni miałam tylko 3 godziny treningów.
- Acha. To fajnie. Właściwie to przyszedłem w trochę innym celu. Tylko przyrzeknij, że mnie nie będziesz bić.
- Nie no spoko. Chyba cię nie uderzę. Może...
- Więc tak. Na prawdę mi ciężko powiedzieć to, co mam ci powiedzieć
I nie chciałem, żeby tak wyszło, ale nie potrafię tego cofnąć.
- A tak trochę konkretnej?
- Nie możemy być razem.- oznajmił cichym głosem. 
- Dlaczego? 
Kuba milczał. Po paru minutach ciszy spytałam:
- Jest ktoś jeszcze, prawda? 
- Tak. - odrzekł. - To może ja już pójdę.- powiedział i odszedł. Zostawił mnie samą. Nie miałam siły płakać. Łzy nie leciały mi z oczu, ale moja dusza płakała bezustannie. Nagle wszystko zaczęło mi przeszkadzać. Dotarło do mnie, że jest mi strasznie zimno. Nogi same zaniosły mnie do domu. Bez słowa weszłam do niego i skierowałam do pokoju. Usiadłam na łóżku. Od pewnego czasu nie było między nami najlepiej, ale nie spodziewałam się, że Kot znalazł sobie inną. Myślałam, że znam go bardzo dobrze, ale prawda była taka, że nie znałam go nawet w połowie tak dobrze, jak myślałam, że go znam. Mój Kuba taki nie był. Mój Kuba nie zostawiłby mnie dla innej. Mój Kuba był idealny. Jednak Kot nie był tym moim Kubą.

Wigilia 

Siedziałam przy stole wigilijnym z moją rodziną. Byli moi rodzice, dziadkowie, brat, rodzice Dawida i sam skoczek z Martą. Czekałam na 
Wigilę cały rok, a teraz nie umiałam poczuć magii Świąt. Żyłam tylko ciałem. Zewnętrznie wyglądałam jak zawsze, tylko mój zawsze obecny uśmiech nie gościł na ustach od kilku dni, zniknęły moje żywe rumieńce na policzkach i iskierki z oczu. Ludzie wokół mnie myśleli, że po prostu złapałam delikatne przeziębienie, ale ja byłam chora tylko na jedno: złamane serce. Wewnętrznie czułam się bardzo źle. Ta moja ,, choroba" nie była spowodowana wirusami. Jedyną przyczyną mojego stanu był tylko on- Kot. Jakub skrzywdził mnie tak, jak jeszcze nikt. Po skończonej kolacji rozdawaliśmy sobie prezenty. Dostałam piękne podarunki od moich bliskich. Potem wszyscy zaczęli śpiewać kolędy. Tylko ja nie uczestniczyłam w radości ze Świąt. Gdy sobie pośpiewali, wstał Dawid, a zaraz po nim Marta i oznajmił:
- Wiecie, że ja i Marta zamierzamy się pobrać. Ostatnio ustaliliśmy datę naszego ślubu. Odbędzie się on 22 sierpnia 2015 roku.
Potem pogratulowaliśmy im, i parę osób ( w tym ja) udało się na Pasterkę. Ta wyprawa była bardzo miła, tylko z moim szczęściem oczywiście musiało przydarzyć mi się coś głupiego. Pod kościołem spotkałam rodzinę Kotów. Chciałam pójść tak, żeby nie przechodzić koło nich, ale na moje nieszczęście Maciej wypatrzył mnie w tłumie.
- Hej. Wesołych Świąt!- krzyknął.
- No cześć. Nawzajem. Przepraszam, ale chyba muszę już iść.
  -powiedziałam.
- Ej, poczekaj. Przywitasz się z rodzicami i Kubą.
- Nie. Może lepiej nie.
- No weź, z własnym chłopakiem się nie przywitasz?
Słowa Maćka zadały mi ogromny cios. On na pewno nie chciał mnie zranić, ale jego braciszkowi mogło się troszkę zapomnieć powiedzieć mu, że ze mną zerwał. Łzy napłynęły mi do oczu i zaczęły wolno spływać po policzkach.
- Maciek. Ja i Kuba nie jesteśmy już razem.  Przepraszam, pójdę już.
 - powiedziałam i odeszłam w stronę samochodu.

                                  ***************************

No, nareszcie jest. Po długiej przerwie, pisany na raty i zmieniany w mojej głowie kilka razy. Trochę nie miałam na niego pomysłu, ale w końcu pojawia się kolejna odsłona. Trudno mi wyrazić o niej opinię. Mam nadzieje, że się spodoba. Już nie mogę się doczekać konkursów.
Na szczęście tęsknotę za skokami przez miesiąc złagodziła siatkówka!
Nie oglądałam tylko meczu otwarcia, a we wszystkich innych meczach kibicowałam całym sercem ( i gardłem ). Udało mi się nawet być na  meczach :D. Pozdrawiam wszystkie i do następnego.