czwartek, 20 lutego 2014

6. Ciężka praca jest powodem do dumy!

 Stałam na podium i z niedowierzaniem patrzyłam w tłum przed sobą.
- Czy to się dzieje naprawdę? - pytałam siebie w myślach. Miałam brązowy medal igrzysk olimpijskich w wieku 20 lat. To uczucie, kiedy stoisz na podium, widzisz polskie flagi i słyszysz jak ludzie wołają twoje imię było bezcenne. Jeszcze do niedawna pytałam sama siebie: Czy to ma sens? Codzienne wystawianie o świcie na treningi, przebywanie tak długo poza domem. - Czy właśnie tego chcę? Harowania całymi godzinami na treningach, przebywania  na -20/30 stopniowym mrozie, starania się ze wszystkich sił, kiedy inni się z ciebie śmieją, że przy Norweżkach mogę być tylko ładnym tłem dla nich. 
Teraz, stojąc na podium z medalem na szyi odpowiedziałam sobie na te wszystkie pytania. - Tak, to ma sens. Tak, chcę właśnie tego, ponieważ kocham to robić. Może i po treningu jestem ledwie żywa, ale satysfakcja, jaka płynęła z faktu, że dzięki temu jestem jeszcze lepsza, była bezcenna. 
Zeszłam z wielkiego pudła, musiałam jeszcze trochę popozować z medalem i trochę nim poszpanować :) Ha! Niech mi zazdroszczą. Tyle lat byłam grzeczna i pokorna, że przecież raz można się pochwalić zdobyczą, na którą, no do jasnej cholerci,  przecież sobie zapracowałam. 
Poszłam za kulisy, gdzie wypadało mi udzielić kilku wywiadów. Nie przeszkadzało mi to. Tego dnia byłam szczęśliwa i po części spełniona. 
- Alu, podaj główny powód, czemu ten medal tak ci się podoba. - poprosił redaktor.
- Myślę, że to fakt, że pasuje mi do butów. - zaśmiałam się 
Potem mogłam wrócić do hotelu. Spojżałam na telefon. Sporo było 
sms-ów z gratulacjami. Od rodziny, przyjaciół, kolegów, znajomych, byłych trenerów i wielu bardzo innych osób. Nawet była wiadomość od trenera! Pfff, co tam, żadnych gratulacji, tylko informacja, że w nagrodę mogę nie iść na poranny trening-juhu!!! 
Po tak długim i obfitującym w wydarzenia dniu, zasłużenie poszłam pod prysznic, a potem już tylko spać.

Gdy wstałam, spojżałam na zegarek. Była 6:30. Poszłam się szybko ubrać itd. Gdy siadłam z powrotem, na moje ( już pościelone) łóżko, stwierdziłam, że nie mam co robić. Więc co zrobiłam? - Mądra ja, poszłam na poranny trening. Tak, tak nie przewidzieliście się. Poszłam właśnie na ten trening, który wczoraj, łaskawie, darował mi trener. 
Mężczyzna ździwił się, że pszyszłam no i muszę się Wam pochwalić.
- Widziałam, że był ze mnie dumny :D Przebrałam się w kombinezon
 i zaczęłam standardowy trening: rozgrzewka, łyżwa, klasyk. 
Po nim trener musiał jak zwykle omówić jeszcze sprawy organizacyjne. 
Okazało się, że w sobotniej sztafecie pobiegną wszystkie, oprócz mnie. Fajnie! Pierwszy raz będę mogła oglądać moje koleżanki w akcji, z trybun. I za to, że byłyśmy grzeczne, trener powiedział, że odpuści nam ten popołudniowy trening. Czas wolny tylko dla nas!  


Stałam na starcie biegu na 10km klasykiem. Nie czułam, że dziś jest mój dobry dzień. Wystartowałam. Był to bieg indywidualny, więc biegłam całą trasę sama. Na metę wbiegłam z całkiem niezłym czasem, bo obięłam prowadzenie. Jak potem się okazało, zawody ukończyłam na 13 miejscu. Całkiem nieźle, ale już nie byłam zainteresowana moim wynikiem, tylko wynikiem Justyny, która była pierwsza! Ze złamaną nogą, wygrać z taką przewagą. Ona jest niesamowita. W namiocie razem płakałyśmy ze szczęścia. Oby więcej takich łez w Soczi! 

                                 ****************
Przepraszam, że taki krótki, ale skończyły mi się ferie, no i trochę nie mam czasu. W następnym roździale dojdzie do pocałunku, ale na razie nie będzie nowego związku. Może pobawicie się w zgadywanki i pozgadujecie, jakie osoby będą przyczyną całego zamieszania? Piszcie swoje typy w komentarzach. A propo nich. Naprawdę bardzo proszę o komentarze, bo to byłoby dla mnie coś świetnego. Zapraszam też do głosowania w ankiecie i do następnego!

piątek, 14 lutego 2014

5.,, Dziewczyny lubią brąz."


  Długo cieszyliśmy się z sukcesów chłopców, oj długo, długo. Chyba lepiej nie przyznawać się, o której poszliśmy spać. Gratulacje napływały do nich ze wszystkich stron. Drużynie uśmiechy nie znikały z twarzy. 
- Hehehe, ale Maciek i Kamil nam niespodziankę sprawili, pewno się zmówili. - gadał Żyła
      Dzień późnej, Alicja

  Byliśmy na dekoracji medalowej. Staliśmy niedaleko wielkiej sceny ubrani w biało-czerwone barwy. Gdy chłopcy weszli i stanęli za podium rozległy się brawa i wiwaty. Medale miała wręczać pani Irena Szewińska wraz z gościem z FIS-u.
- Brązowy medal otrzymuje reprezentant Polski, Maciej Kot! - krzyknął spiker. Maciek wskoczył na podium i szeroko się uśmiechał, a my głośno krzyczęliśmy jego imię. Pani Irena założyła mu na szyję śliczny brązowy medal, a gość z FIS-u wręczył mu mały bukiecik.
- Srebrny medal otrzymuje reprezentant Słowenii, Peter Prewc! - ogłosił spiker. Biliśmy mu brawa, żeby nie powiedzieli, że my chamy czy coś. 
Teraz Polacy zebrani na placu zaczęli szaleć. Wszyscy krzyczęliśmy imię Stocha.
- Złoty medal otrzymuje reprezentant Polski, Kamil Stoch!!!- wydarł się spiker. Rozległy się brawa, ale musieliśmy się trochę ogarnąć, bowiem zaraz miał być nasz hymn. Wszyscy pozdejmowali czapki i Polska zaczęła śpiewać swoją pieśń. Kamil i Maciek dumnie stali i śpiewali.
Potem miały być jeszcze zdjęcia i po chwili chłopcy zeszli ze sceny. Poszliśmy do nich. Kamil i Maciek jeszcze udzielili paru wywiadów i mogliśmy udać się do hotelu. Gdy już tam byliśmy, zaczęłam oglądać medale chłopców. Maciek założył mi swój medal na szyję. 
- Więc teraz ty też zdobędziesz taki medal. - stwierdził
- Oby. - powiedziałam
- Masz, to dla ciebie. Mama raz obejdzie się bez bukietu. - powiedział i podarował mi swój bukiecik.
- Dziękuje, to ja ci dam mój jak go zdobędę. - powiedziałam.
Musiałam iść już spać, ponieważ jutro czekał mnie sprint.


 Stałam na starcie, aby przystąpić do kwalifikacji sprintu. Ruszyłam postarałam się biec dość szybko, aby wrazie czego zachować siły na dalsze biegi. Trasa była dość trudna, a śnieg po prostu beznadziejny. Było bardzo ciepło. Raz prawie zaliczyłam glebę. Dotarłam do mety z niezłym czasem, który pozwolił mi wystąpić w ćwierćfinale.

Znowu stałam na starcie, tym razem biegu ćwierćfinałowego. Gdy wystartowałam, od razu stwierdziłam, że pobiegnę mocno od początku. Prowadziłam przez prawie cały bieg i bez problemu go wygrałam. Dostałam się do półfinału.

Przygotowywałam się do biegu półfinałowego. Wystartowałam i przyjęłam taką taktykę, jak w biegu ćwierćfinalowym. Bieg był zacięty. Trochę się zmęczyłam, ale na szczęście dobiegłam do mety, jako druga. Dostałam się do finału. 

Teraz stałam na starcie chyba jednego z najważniejszych biegów w moim życiu. Ruszyłam. Od samego początku bardzo mocno. Tempo było bardzo szybkie. Walka była zażarta. Dobiegłam do mety trzecia. Miałam brązowy medal olimpijski! Byłam taka zmęczona. Położyłam się na śnieg.Potem przyjmowałam gratulacje od wszystkich. Trzeba było iść na dekorację kwiatową. Skakałam z radości. Z trybun przebiegli do mnie skoczkowie. Dawid krzyczał, że jest ze mnie bardzo dumny. Inni gratulowali mi z całego serca. Maciek rzucił się na mnie i zaczął przytulać chyba z całej siły. Miałam wątpliwości, czy moje żebra są całe. Gdy zeszłam z podium, zgodnie z obietnicą, dałam mój bukiet Maćkowi, a on tylko pocałował mnie w policzek.
  To najpiękniejszy dzień w moim życiu!
                                        *************
  Jestem taka uratowana za zwycięstwa Justyny! Pełen podziw i wielkie gratulacje. Dziś trochę krótki, ale to nic, no nie? Komentujcie i może koś życzy sobie dedykację do kolejnego roździału? No i wszystkiego najlepszego z okazji walentynek :*

środa, 12 lutego 2014

4. Olimpijskie emocje.

  Stałam na starcie biegu łączonego na 15 km. Miałam bardzo odległy numer startowy. Jeden z ostatnich. Trudno będzie przedrzeć się na początek, ale spróbuję. Ruszyłyśmy. Najpierw klasyk. Styl, który lubiłam bardziej. Po zewnętrznych torach biegłam z całych sił. Mijałam kolejne zawodniczki. W końcu dotarłam do trzeciego rzędu. Postanowiłam chwilę biec spokojniej. Raz-dwa raz-dwa prawa-lewa prawa-lewa. Byłam taka skupiona i jednocześnie podekscytowana. Jestem silna. Czułam, że jestem w najwyższej formie w życiu. Postanowiłam jeszcze trochę przeskoczyć. Byłam w pierwszym rzędzie. Postanowiłam wysunąć się na prowadzenie. Biegłam nadal spokojnie. Stawka zaczynała się trochę rozrzedzać. Można było zauwarzyć czołową grupę ok. 10 zawodniczek, a dalej następne. Wjechałyśmy do strefy zmiany nart. Szybciutko założyłam krótsze narty i dłuższe kije i ruszyłam. Czołowa grupa 5 zawodniczek już odjeżdżała. Ja spokojnie,  swoim tempem zaczęłam samotny bieg. Przed sobą widziałam Finkę, a przed nią Justynę. Coś musiało się stać. 
Po ok. 20 minutach biegu zaczęłam finiszować. Wygrała Bjoergen. Byłam 8. Dla innych-szok. Właściwie nikomu nieznana Polka jest 8 na olimpiadzie. Dla mnie- porażka. Było stać mnie na więcej. Wiedziałam o tym. Przyjmowałam gratulacje od sztabu, trenera, Justyny, ale nie od siebie. Poszłam się przebrać i musiałam poczekać na resztę, aby pójść do hotelu.

                                 *********************

   Byłam na kwalifikacjach skoków narciarskich. Mój kuzyn zaraził mnie tym sportem. Myślę, że jeśli nie byłabym biegaczką, to spróbowałabym swoich sił w tej dyscyplinie. Kiedyś skakałam na 5-10 metrowych skoczniach. Było naprawdę fajnie. Zazdrościłam Dawidowi i reszcie, że mogli poczuć się wolni jak ptaki. Chłopcy skakali dzisiaj naprawdę dobrze. Najlepiej spisał się Maciej, który był 5. Nie był szczęśliwy. Kubacki zawsze śmiał się z jego dużych ambicji. Właściwie to ja Maćka rozumiałam. Pod tym względem byliśmy do siebie podobni. Ja też rzadko kiedy byłam zadowolona ze swoich startów. 
  Kiedy chłopcy mogli już iść to ruszyłam wraz z nimi w stronę hotelu. Żyła zaprosił nas wszystkich do pokoju jego i Maćka. Ten drugi nie był zbyt szczęśliwy z pomysłu kolegi, ale nie chciał dać tego po sobie poznać. Ciągle był trochę zły po kwalifikacjach.
- Może chcesz się przejść po hotelu? - spytałam Kota
Ten odpowiedział mi tylko uśmiechem. Wstał i cicho, starając się nie zwrócić uwagi innych wymknęliśmy się z pokoju. 
- Dzięki, uratowałaś mnie przed nimi. - powiedział do mnie brunet
- Nie ma za co. - odpowiedziałam mu.
Skierowaliśmy się na dół. Budynek był naprawdę bardzo duży i ładny. Postanowiliśmy przy barze zamówić herbatę z imbirem. 
- Widzę, że wreszcie znalazłem kogoś o podobnym charakterze do mojego. - stwierdził
- Tak jakby. - odpowiedziałam
- Jesteś zmartwiona tym 8 miejscem?
- Skąd wiesz?
- Byłem z chłopakami na trybunach.
- Czemu nic nie powiedzieliście?
- A tak jakoś.
- Jak podobał ci się bieg?
- W twoim wykonaniu był przepiękny. Biegłaś jak natchniona. Szkoda, że trasy były dość płaskie no i, że Justyna się wywaliła.
- Tak, na trasie jak biegłam to tego nie widziałam, dopiero później.
- Czemu się martwisz tym 8 miejscem? Jeszcze przyjdzie czas, że będziesz pierwsza.
- Ty byłbyś zadowolony z tego miejsca?
- Ok, masz rację. Idziemy na basen?
- Ale tak się pokompać?
- No...
- Ok, tylko chodź po stroje.
- Dobra. - powiedział
Poszliśmy na duży basen. Uwielbiałam pływać. Trzeba przyznać, że Kot miał świetny pomysł. Doskonale się bawiliśmy. Trochę zmęczeni, ale zadowoleni pożegnaliśmy się i udaliśmy do swoich pokoi.
                                    ***********
- Dawaj Dawid, dawaj. - powtarzałam sobie w myślach, kiedy mój brat leciał. - Całkiem nieźle.- stwierdziłam.
Gdy wszedł tam gdzie stałam pogratulowałam mu dobrego skoku. On sam nie był zadowolony. - A z Kota się śmiał.- pomyślałam
Czekałam na skoki kolejnych Polaków. Maciek skoczył świetnie. Wylądował na 101,5 metrze z pięknym telemarkiem.* Będzie wysoko. Potem był Janek. Też dobrze. Na koniec był Kamil. 
- Leeeećć! - krzyczałam. Po pięknym skoku i ustanowieniu rekordu skoczni porowadził.
- Jeeeeessssstttttttt!!!!!! - krzyczałam jak głupia. Gdy wszedł tam gdzie stałam bardzo mu gratulowałam.
Kamil był 1, Maciek 3, Janek 9, a Dawid 31. Ten to ma pecha.
Zaczęła się druga seria. Polacy byli tak dobrzy, że musieliśmy na nich chwilę czekać. Stałam koło Dawida, który mimo, że nie wszedł do drugiej serii, rozchmurzył się dobrymi wynikami kolegów. Najpierw skakał Janek. Dobrze, ale nie utrzyma miejsca z pierwszej serii. Potem Maciek. 
- Leć, leć, jeszcze trochę. - kibicowałam mu w myślach
JEEEEESSSSSTTTTTTTT!!!!!!! Maciek ma medal! Skoczył pięknie i teraz prowadził. Gdy wszedł tam gdzie stałam ja z Dawidem, rzuciłam się na niego z uśmiechem. Wyściskałam go za wszystkie czasy, ale musieliśmy skierować swój wzrok na skocznię, bowiem na belce zasiadał Kamil Stoch.
Ma dużą przewagę. Ruszył, odbił się, leci i.... Taaaaakkkkk!!!!
Jest złoto! Mamy mistrza olimpijskiego! Chłopcy już wyszli go podnosić. Co za dzień! Kamil 1, Maciek 3, Janek 13, a Dawid 31. Sama zaczęłam gratulować Kamilowi. Jankowi i Dawidowi też pogratulowałam. Byłam taka szczęśliwa, taka dumna. Z tego, że jestem Polką. 
Stoch i Kot poszli na ceremonię kwiatową. Potem wszyscy byli rozchwytywani przez media. Słuchałam radosnego Maćka udzielającego wywiadu. 
- Dziękuje wszystkim. Moim kibicom, rodzicom, bratu, sztabowi, moim wszystkim dotychczasowym trenerom, dziękuje chłopakom, że tworzymy razem taką atmosferę w kadrze i dziękuje Alicji, że dzięki niej się wyluzowałem i uwierzyłem w siebie. - powiedział i zakończył wywiad. Jeszcze raz podszedł do mnie i przytulił. Wzruszyłam się. 
- Ta skocznia jest wasza.- powiedziałam do niego.
                           ...................................
No, mamy kolejny roździał chyba mój ulubiony, szczególnie końcówka.
Proszę was o komentarze. Cokolwiek, buźka, czy nawet zwykły znak interpunkcyjny, żebym wiedziała, że ktoś to czyta. Do jutra!

*- Maciek tak naprawdę był 7, ale tak sobie zmieniłam, aby przyjemniej się czytało

wtorek, 11 lutego 2014

3. Jak ja kocham moje treningi!

  No, weź po imprezie jedź z Zakopanego do Jakuszyc. I to na godzinę 8 rano8:00 i nawet minuty spóźnienia. Każda minuta spóźnienia u naszego trenera równała się z dodatkowym okrążeniem. Męczące? Nawet bardzo. Po 3 godzinnym treningu, ledwo żywa musisz zrobić jeszcze jedną pętlę. Jednak lubiłam te karne okrążenia. Kilka razy nawet celowo się spóźniałam. Wtedy oznaczało to, że jestem w bardzo podłym nastroju. Potrzebowałam wyciszenia. Pracy samej, tylko ty, twoje nogi i ręce, które operowały nartami i kijkami. Dzisiaj jednak byłam zmęczona na samą myśl o treningu, więc próbowałam się nie spóźnić. Dotarłam na miejsce o 7:53. Przywitałam się z dziewczynami i przebrałam w strój. Trener się spóźnia. O 8:05 przyjechał i wysiadł wraz z Petrą ze swojego samochodu. 
- Ivan, pięć minut spóźnienia. Po treningu robisz jeszcze jedno dodatkowe 
okrążenie. - naśladowała trenera Sylwia.
- Ale ty zabawna. Dobra, chodźcie na chwilę do szatni, musimy omówić szczegóły dotyczące igrzysk. - powiedział Ivan
Dzisiaj trening z nami miała Justyna Kowalczyk.
- Więc tak. Na 15 km wystartują wszystkie oprócz Sylwi, ponieważ tam jest klasyk, a ona go nie lubi. W sprincie wystartują Agnieszka, Sylwia i Alicja. W sztafecie wystartują Kornelia i Justyna w klasyku, Sylwia w łyżwie, a drugą zawodniczką w łyżwie będzie albo Aga, albo Ala. Zobaczymy, która będzie się lepiej spisywała. W sprincie drużynowym jeszcze nic nie mam ustalonego. Na 10 klasykiem wystartują wszystkie oprócz Sylwi, a na 30 łyżwą nie wystartuje Alka. A teraz idźcie się rozgrzewać.- oznajmił trener.
Wykonałam kilka ćwiczeń, a później przypięłam narty do stylu klasycznego, wzięłam kije i ruszyłam. Postanowiłam potrenować chwilę obok Kowalczyk. Jej klasyk był naprawdę idealny.
Po przebiegnięciu obok niej dwóch okrążeń usłyszałam:
- Fajnie biegasz. Czemu nie widziałam cię w pucharze świata? - spytała Justyna
- Dziękuje, niestety nie startowałam jeszcze tam. - odpowiedziałam
- Mogłabym pobiec z tobą wsprincie drużynowym. Co ty na to?- spytała
- Naprawdę? Bardzo chętnie, ale nie wiem, czy trener pozwoli. - odparłam
Po długim treningu trener powiedział jeszcze do nas, że w sprincie drużynowym pobiegnę ja i Justyna. Zmęczona wsiadłam w samochód i popędziłam w stronę Zakopanego.
                             

 Wyjazd do Soczi już jutro, więc wypadałoby się spakować. Moja rodzina jest taka dumna, że ja i Dawid zadebiutujemy na igrzyskach. A już jak o Dawidzie wspomniałam, to przecież umówiłam się z nim pod Wielką Krokwią za 5 minut. Zbiegłam na dół jak burza, wzięłam kluczyki od samochodu i skierowałam się pod skocznię. Kuzyn już na mnie tam czekał. Przywitałam się z nim, Maćkiem i Piotrkiem.
- Ala, to jest mój kolejny kolega, Krzysiek Miętus. - powiedział blondas
- Hah, my się już znamy. - powiedziałam i spojżałam na Miętuska śmiejąc się.
- Skąd wy się znacie? - spytał Dawid
- Byliśmy kiedyś razem - wtrącił Krzyś
- Co? I czemu ja o tym nic nie wiem? - zapytał z pretensją Kubacki
- Jakoś tak wyszło. Idziemy na kawcie? - spytałam chłopaków.
Wszyscy chętnie się zgodzili. Poszliśmy do małej, przytulnej kawiarni niedaleko skoczni. Przez cały czas rozmawiałam z Titusem. Ciągle się z czegoś śmialiśmy.

                                         Dawid

 Flilrtowali ze sobą. Moja młodsza prawie rodzona siostra flilrtowała z moim kumplem przy mojej obecności. Hahaha teraz będę miał z niej bekę. Oj, pożałuje tego.

                                     Alicja

 Po spędzeniu czasu ze skoczkami pożegnałam się z nimi i pojechałam do domu dalej się pakować. Bardzo się cieszę, że spędzę z chłopakami dużo czasu w Soczi. Podobno mamy mieć pokoje na tym samym piętrze. Z nimi nie będzie można się nudzić, oj nie.

                                    ....................................

Przepraszam, wiem, że ten roździał jest okropny. Jestem z niego bardzo niezadowolona. Bardzo się cieszę, że Kamil zdobył złoto! Usnąć przez niego nie mogłam :) Inni też spisali się świetnie. Ale o tym będzie już w następnym roździale, który powinien pojawić się jutro. Zapraszam do komentowania i do zobaczenia :D

środa, 5 lutego 2014

2. Poznawanie nowych ludzi.- I to jakich!



 Po chwili byliśmy pod ślicznym domem. Wszędzie było zapalone światło. Mój kuzyn otworzył mi drzwi i wysiadłam z samochodu. Weszliśmy do budynku. Był urządzony nowocześnie, ale z góralskimi elementami. W wielu miejscach wisiały piękne zdjęcia. No tak, żona Kamila jest fotografem. Przywitali nas skoczkowie. Wszyscy oprócz Piotrka Żyły. 
- Hej Dawid! - krzyknął Jan Ziobro
- Cześć wszystkim. Poznajcie Alicję. - rzekł mój kuzyn
- Hej, miło mi. Jestem Ewa. - powiedziała do mnie żona Stocha
- Cześć. To ty robiłaś te zdjęcia? - spytałam
- Tak, podobają ci się? - spytała blondynka
- Są niesamowite. - odrzekłam
- Dziękuje, rozgoście się. - powiedziała Ewa
Weszliśmy dalej. Przywitałam się z Kamilem, partnerką Janka oraz z brunetką, która musiała być z Maćkiem Kotem. Spostrzegłam go na tarasie. Rozmawiał przez telefon. Wtedy do domu Stochów wszedł Żyła wraz z żoną. 
- Hej wszystkim! - krzyknął 
- Cześć- odpowiedzieli mu inni
- Tylko Piotrka zabrakło, a wy już nie umiecie się dobrze bawić. - stwierdził Piotr
- Czekaliśmy na ciebie gamoniu. - powiedział do niego Dawid stojący przy mnie
- Mustafa, ty się już nie wymądrzaj. Ooo, widzę, że dziewczynę sobie wreszcie znalazłeś. Dobrze, dobrze to najwyższy czas. Kiedy ślub? - spytał Wiewiór
- Ale ty głupi jesteś. Rozkręcasz zabawę, czy będziesz nadal się ze mną kłócił? - spytał Kubacki
- Dobra, jedziemy! - krzyknął żyła i podgłosił muzykę chyba na maksa. Ja zdążyłam przez ten czas zapoznać się z żoną Żyły. Kot przyszedł już z pola i się ze mną przywitał.
- Hej, jestem Maciek- powiedział
- Alicja- odpowiedziałam
- Już masz nas dość, czy jeszcze nie? 
- Nie, dlaczego?
- Słyszałem, że Żyła już dokazywał.
- Troszeczkę. Idź do niego, bo ci dziewczynę zabiera. - powiedziałam jak zobaczyłam, że Piotrek tańczy z brunetką Kota
- Powiem ci coś w tajemnicy, ale nikomu nie mów, ok?
- Ok.
- To tak na serio to ona jest dziewczyną mojego brata, ale pozwolił mi ją wziąźć na dzisiejszy wieczór, jak mu powiedziałem, że mnie nie wpuszczą bez pary.
- To ja też ci coś powiem, ale to też tajemnica.
- Dobra, mów.
- Ja jestem kuzynką Dawida i też mnie ubłagał, żebym poszła z nim, bo musi mieć koniecznie osobę towarzyszącą.
- Czy ty nie jesteś może biegaczką narciarską?
- Tak, jestem, ale ciii.
- Jedziesz do Soci?
- Nie, niestety nie znalazłam się w kadrze.
- Dlaczego? Ja osobiście myślę, że jesteś naprawdę dobra.
- Dzięki. Za to ja uważam, że jesteś bardzo utalentowanym skoczkiem.
- Boże, co oni wyprawiają? 
Spojżałam w tą samą stronę, co Maciek. Żyła i Kubacki tańczyli na stole i śpiewali. Kiedyś słyszałam już śpiew Dawida, ale trzeba przyznać, że śpiew Piotrka był jeszcze straszniejszy. Gdy skończyli swój występ zaczęły się tańce. Mój kuzyn podszedł do mnie i zaprowadził na środek parkietu. Zaczęliśmy wywijać jak szaleni. Po dwóch tańcach z Dawidem w ramiona wziął mnie Kamil. Tańczyliśmy do szybkiej góralskiej piosenki. Po Stochu tańczyłam z Jankiem. Nogi mi już odpadały, ale Żyle nie mogłam odmówić. Z nim szalałam jak nigdy. Był naprawdę przezabawny. Po nim przyszła kolej na Kota. Był naprawdę bardzo przystojny. Usłyszałam, że dzwoni moj telefon. Przeprosiłam Maćka i wyszłam na taras. Dzwonił trener. 
- Dobry wieczór Alu, nie przeszkadzam?- spytał
- Nie, nie. O co chodzi? - spytałam
- Mam dla ciebie chyba dobrą wiadomość.
- Niech trener nie trzyma mnie w niepewności.
- Paulina złamała sobie dwa palce i nie może jechać na igrzyska. Chcesz jechać za nią?
- Tak, tak, tak! Dziękuje!
- Dobrze, staw się jutro o 8:00 na treningu.
- Dobra, dziękuje! Do widzenia.
- Cześć.
Gdy skończyłam rozmowę pobiegłam do Dawida i skoczyłam na niego.
- Dawid jadę na igrzyska!- krzyknęłam 
- Jak to? - spytał
Wyjaśniłam mu całą sytuację, on bardzo się ucieszył.
- Ty jesteś Alicja Kubacka! - krzyknęła Ewa
- No, tak jakby. - odpowiedziałam
Wszyscy mi pogratulowali, a chłopcy bardzo się cieszyli, że lepiej się poznamy. Będę mieszkać z nimi w tym samym hotelu.
- Proponuje wznieść toast za naszych olimpijczyków i olimpijkę. - powiedziała Ewa i wyjęła...picolo!
- No co? Oni mają treningi i nie mogą pić normalnego. - stwierdziła blondynka 
Jeszcze pobawiliśmy się trochę i pożegnaliśmy z wszystkimi, a potem Dawid odwiózł mnie do domu. 
- Będzie bardzo ciekawie. - pomyślałam i usnęłam
                                            ....................
Mamy drugi roździał. Mam nadzieję, że się podoba. Proszę o komentarze i do zobaczenia :D

poniedziałek, 3 lutego 2014

1. Początek czegoś nowego.

Hej, na początek chcę przybliżyć Wam główną bohaterkę, a potem zapraszam na pierwszy roździał :) Alicja Kubacka- kuzynka Dawida Kubackiego, 20letnia biegaczka narciarska. Miła, ciemnooka brunetka. Wzrost-171cm waga- 54kg
                                                  ........
 Leżałam na łóżku w moim pokoju. Byłam bardzo zmęczona po treningu. Usłyszałam samochód podjeżdżający pod mój dom. Nie było w nim nikogo poza mną. To chyba ktoś z domowników, ponieważ słuszałam kluczyk przekręcany w drzwiach. Ktoś szybko i głośno wbiegł po schodach i skierował się w stronę moich drzwi. Otworzyły się z hukiem i wtedy już byłam zmuszona otworzyć oczy. Zobaczyłam Dawida.
-Alka, jadę na igrzyska! Czy to nie wspaniałe?- krzyknął
 - Tak, tak, a możesz trochę ciszej? - zapytałam z pretensją w głosie
- Jejciu, nie nażekaj tak...
 - Kto jeszcze jedzie z tobą?
 - Kamil, Janek, Hehehe i Kot.
 - Ty jedziesz kosztem Klemensa?
- Tak, nie był zadowolony.
- Ma jeszcze czas, ale przestańmy już o tym. Co jeszcze powiesz?
- Kochasz mnie, prawda?- zapytał i zrobił tą słodką minkę.
- No tak, tak.- odpowiedziałam
- A zrobiłabyś coś dla mnie?
-Pewnie tak.
- Chłopaki robią małą imprezę z okazji wyboru kadry. Będziemy tylko my i chłopaki z partnerkami.
- A po co ci ja?
 - Koniecznie mamy być z partnerkami.
- Mam grać twoją dziewczynę?
- Nooo tak.
- A jak oni mnie poznają? Przecież też uprawiam sport i występuje w zawodach.
-Alicjo! Przecież w sukience i ładnie ułożonych włosach wyglądasz zupełnie inaczej niż w kombinezonie do biegania i włosach spiętych w warkocza.
- Dobra, wygrałeś. O której i gdzie?
- Przyjadę po ciebie przed 18. Ogólnie to jest u Kamila.
- Jest 15:30! Przecież nie zdążę!
- Dobra, to ja lecę, pa.
- Hej.
 Wzięłam krótki prysznic i umyłam włosy. Zerknęłam na zegarek 16:19- późno. Szybko uczesałam włosy i je wysuszyłam. Poszłam wybrać sobie ubrania. Ciemnozielona sukienka i czarne buty na malutkim koturnie. Była 16:57. Już bez takiego pośpiechu poszłam na dół do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia. W końcu trener kazał mi więcej jeść, bo niedługo nie będę miała siły. Płatki z mlekiem okazały się strzałem w dziesiątkę. Jak zjadłam, poszłam się ubrać. Godzina- 17:17. Gdy byłam już ubrana postanowiłam się jeszcze uczesać i delikatnie pomalować tuszem i błyszczykiem. Znowu spojżałam na zegarek- była 17:41. Spakowałam jeszcze tylko do małej torebki telefon i zosztawiłam
na blacie w kuchni karteczkę rodzicom i bratu ,, Jestem na imprezie z Dawidem", założyłam płaszcz i zamknęłam drzwi. W tym momencie pod mój dom podjechał Dawid. Wyszedł i grzecznie otworzył mi drzwi od samochodu.
- Pięknie wyglądasz.- powiedział i ruszył na imprezę.
                                              ...............................................
 Mamy pierwszy roździał. Początki zawsze są nudne, ale potem się rozkręci. Proszę o komentarze i mówcie, co jeszcze trzeba poprawić, a co jest ok.
P.S. Przepraszam, że taki krótki.

niedziela, 2 lutego 2014

Witajcie!

Hej, witam Was na moim blogu. Został on utworzony spontanicznie. Przepraszam za błędy (szczególnie ortograficzne i ogólnie, bo jeszcze nie rozumiem bloggera). Na początek zapraszam was do czytania i komentowania ( wystarczy nawet jakaś minka czy coś podobnego, żebym po prostu wiedziała, że ktoś to czyta)iii.... STARTUJEMY!!!